
Trening zapowiadał się spokojnie, szczególnie biorąc pod uwagę sobotni start w zawodach podczas Festiwalu Biegowego w Krynicy – Zdroju…. tam właśnie, zgodnie z nazwą biegu „Życiowa Dziesiątka”, miała „paść” moja „życiówka” na dystansie 10 km…
… dziś w planach była trasa dobrze znana, gdyż wręcz do znudzenia wydeptywana… już kilkakrotnie zastanawiałem się nad jej zmianą, gdyż od dłuższego czasu nie mogłem zbliżyć się, podczas treningu, do wyniku (poniżej 47 min.), który na obecnym etapie przygotowań by mnie satysfakcjonował (zważywszy na docelowe w tym roku wybiegania, zmierzające do mocnego uderzenia w październikowym półmaratonie w Krakowie)…
… zacząłem jak zwykle szukając swojego tempa… kilometr po kilometrze ubywał, a głos z aplikacji do biegania mile informował o osiągach każdego z odcinków… przy nawrotce, tj. na 5 kilometrze jeszcze nie myślałem o tym, iż ten trening będzie, aż tak mocny… kolejny sygnał z aplikacji… 4:24 min./km… na siódmym kilometrze również miłe zaskoczenie… 4:23 min./km… i tu właśnie pojawiła się myśl, iż to trening z wynikiem oscylującym poniżej mojej dotychczasowej „życiówki”… oczywiście, gdy tylko utrzymam osiągnięte szybkie tempo… 8 km… wow, już trzeci kilometr mocnego biegu i siły jeszcze są… 4:21 min./km… kolejne 1000 metrów, trochę wolniej, ale dalej poniżej 4:30 (dokładnie 4:27 min./km)… ostatni gwizdek i postanowienie, aby „dołożyć do pieca”, lecz tak, aby nie dopuścić do biegu sprintem, i… 3:57 min./km… no to dałem popalić… jestem szczęśliwy… wynik sam mówi za siebie… 44 minuty 51 sekund!
… może to i trochę niefrasobliwe poprawiać swój życiowy wynik na parę dni przed zawodami, lecz z drugiej strony trening pokazał, iż organizm przypomniał sobie, że potrafi szybko biegać… mentalnie jestem jeszcze bardziej zbudowany, zważywszy, iż czuję, że pokłady energii do jeszcze mocniejszego biegu wciąż we mnie drzemią…
… mam nadzieję, iż to nie falstart, lecz stabilny fundament pod „Życiową Dziesiątkę”… miłego wieczoru…
Dodaj komentarz