
Wczoraj orzeźwiający chłód… dziś mocne słońce, zmienne powiewy mocnego wiatru… weź człowieku przyzwyczaj organizm… ponadto ciężkie próby utrzymania równego tempa… biegniesz, okazuje się, że za szybko… zwalniasz, otrzymujesz informację, iż trochę za dużo… dopiero ostatnie trzy kilometry czujesz „równowagę”…
… oj, dziś zmęczyło mnie to szarpane tempo, słońce i wiatr… w trakcie treningu mięśnie zrobiły się ociężałe i sztywne… a po skończeniu łydki, uda, stawy kolanowe (szczególnie prawy) dały odczuć, iż są zmęczone… ostatnio było intensywnie… trzy dni biegów…dzień przerwy i kolejne dwa dni „truchtania”…
…natomiast po analizie danych, nastąpiło miłe zaskoczenie… średnie tętno, mimo „męczarni”, wystukało 141 uderzeń na minutę…
… jutro dzień bez treningu biegowego… tik, tak, tik, tak… odliczam godziny do sobotniego startu…
Dodaj komentarz