
Pomimo… planów na spokojny 80. minutowy trening… dobrego, niewymuszanego tempa w pierwszej jego części… trasy, która w swoim przebiegu zaprowadziła mnie „na wysokość” ruin sądeckiego zamku… satysfakcji z ruszenia „czterech liter”, gdy wiele osób siedzi przy grillach… jestem zły na siebie…
… zły, gdyż… „dzięki” fizjologii, przez ponad połowę dystansu, męczyły mnie bóle brzucha… powstrzymywanie „natury” mocno „mieszało” w żołądku… każdy kolejny krok, a zarazem wstrząs od podłoża, utrudniał normalny bieg… może mogłem rozpocząć trening trochę później, szczególnie po obfitym obiedzie…
… starając się kontynuować dzisiejsze zmagania, zmniejszyłem tempo biegu, dzięki czemu wstrząsy były mniejsze… jednakże i tak z trudem, związanym tylko z fizjologią organizmu, wykonałem większość założeń treningowych… co nie zmienia faktu, iż musiałem skrócić trening o 13 minut…. nawet przedtreningowa „posiadówka” nic nie wskórała…
… a jak Wy radzicie sobie z „fizjologią” podczas treningu, czy zawodów… zmniejszacie tempo?… przechodzicie do marszu?… czy może macie jakieś inne sposoby?…
Po prostu zawsze mam ze sobą chusteczki higieniczne i nigdy nie piję kawy przed bieganiem która mocno pobudza mój i tak mocno nakręcony metabolizm 😉
Andreas, dziękuję za proste i życiowe rady… co do chusteczek to również zawsze parę mam przy sobie, natomiast kawy w ogóle nie pijam… mam nadzieję, iż Twoje spostrzeżenia szczególnie pomogą „kawoszą”…