W sumie… jaki nadać tytuł?

Przez pierwszą część dystansu głowę zaprzątały myśli, iż może ze względu na „ciężkość” biegu, powinienem dziś podzielić się z wami swoimi przemyśleniami na ten temat… a postowi nadać tytuł „Brak świeżości”… skąd ta sugestia?… mianowicie, przez początkowe kilometry (i zresztą później również), czułem w nogach wspomniany brak lekkości, świeżości… mówiłem do siebie, że to normalne, zważywszy na „mocne” ostatnie trzy tygodnie treningów przeplatane startami w zawodach, podczas których trzykrotnie poprawiałem swój rekord życiowy na dystansie 10 km… (przeczytaj również: http://biegambo.pl/powtorka-z-rozrywki-dwa-tygodnie-pozniej/, http://biegambo.pl/zyciowa-dziesiatka-zdobiona-laurem/, http://biegambo.pl/zyciowka-przed-zyciowa-dziesiatka/)…

… później pojawiło się „światełko w tunelu”, iż przede mną dwa dni weekendu, przez które nogi mi odpoczną i nabiorą sił przed poniedziałkowym wybieganiem… zaraz na drugim ramieniu usiadła myśl, iż to źle, że trzy tygodnie przed pól maratonem organizm jest zmęczony… i tak z tymi moimi podszeptami biegnę sobie, aż zahaczam o ósmy kilometr, na którym dzięki dwóm małym zbiegom, nogi przypominają sobie co to bieganie w „normalnym” tempie… ach ta potęga „głowy”… dobre poustawianie swojej psychiki okazuje się kolejnym kluczem na drodze do sukcesu (przełamywania siebie samego)… te spostrzeżenia powracają jak bumerang, zawsze w trudnych chwilach na treningu czy też podczas startów… tak, trudnych chwilach, które stają się „papużkami nierozłączkami” razem z optymizmem, radością płynącą z samego faktu uprawiania biegania…

… biegnąc dalej przed siebie rozmyślam o tym moim bieganiu, aż do chwili kiedy głos z aplikacji informuje mnie, iż przemierzyłem już wyznaczoną na dziś ilość kilometrów…

… pewnie teraz zastanawiacie się o czym w ogóle jest ten post… i słusznie… z powyższego „miszmasz” chciałbym wam przekazać myśl: nie zawsze jest pięknie i uroczo (tak jakby to mogło wynikać po lekturze moich wcześniejszych wpisów, przepełnionych euforią z biegania), lecz ważne jest to, iż z każdym zrobionym krokiem przełamuję siebie i po każdej takiej „akcji”, poprzez konsekwencję w treningach, szlifuję swój charakter, nabierając do własnej osoby jeszcze więcej szacunku…

podziel się ze Znajomymi na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Blip
  • Blogger.com
  • Dodaj do ulubionych
  • Drukuj
  • LinkedIn
  • MySpace
  • Twitter
  • Wykop

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*