trening 30 czerwca 2015 r.

Słoń z ołowianymi nogami oraz wysychającym językiem… taki oto mój obraz jawił mi się podczas dzisiejszego biegu… nawarstwiające się od czwartku zmęczenie, łączące ze sobą nieprzespane noce, długie godziny podróży w pozycji siedzącej oraz taneczne i posiłkowe weekendowe szaleństwa dały się we znaki… i jeszcze ta wkurzająca sznurówka, która rozwiązała się na ok. 2,5 kilometrze, zmuszając mnie do wyhamowania do zera i na nowo „złapania” tempa … człowiek nie jest jednak z tytanu… ale taki kopniak w tyłek jest od czasu do czasu potrzebny… sprawdza hart ducha i samozaparcie… jest duże zmęczenie, lecz nie pozbawiło ono chęci dalszych ćwiczeń… a trochę się ich nazbierało… pora nadrobić wczorajszą abstynencję treningową… bieg już za mną… pozostała jeszcze podwójna kalistenika (za wczoraj i oczywiście dzisiejsza)… co do niej to jak na złość w planie treningowym zmiany polegające na „wskoczeniu” na kolejny krok, czyli innymi słowy: powtórka jednej serii z niższego kroku i cała seria nowego… oj będzie się dziś wieczorem dalej lał pot…

podziel się ze Znajomymi na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Blip
  • Blogger.com
  • Dodaj do ulubionych
  • Drukuj
  • LinkedIn
  • MySpace
  • Twitter
  • Wykop

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*