
Oj, ten trening trwał baaaardzo długo, gdyż aż dwa dni ;)… zacząłem go tuż przed północą, a kończąc zahaczyłem o kilkanaście minut nowego dnia… stąd też mój żart (może i „suchar”) o czasie jego trwania… wybaczcie, późna pora… po męczącym dniu oraz pracowitych wieczorno-nocnych godzinach, mimo wszystko, chciałem się z Wami na bieżąco podzielić informacją o kolejnym „dniu” ćwiczeń… okazały się one jeszcze wymagające, ze względu na środowe wyczyny, które moje mięśnie rąk czują do teraz … dla jasności: dziś była sama kalistenika, bieg, a nie jak ostatnimi czasy sprinty, już jutro… bieg na dystansie 6km, rozgrzewający przed niedzielnymi zawodami… tyle nocnego wpisu… dobrej nocy…
Dodaj komentarz