trening 03 lipca 2015 r.

Dziś według rozpiski treningowej bieg na dystansie 10 km, tylko, że ma być… na luzie, wolno… bez spiny na jakikolwiek wynik… i… udało się… udało się powstrzymać od normalnego tempa… a co za tym idzie, osiągnąć dotychczas najgorszy czas, tj. 54:42 min.… prafarazując jedną z nagród filmowych, powinienem otrzymać „życiową malinę”… podudzia wydają mi się bardziej twarde, zbite, natomiast mięśnie ud jakby bardziej rozluźnione niż po „zwyczajnym” biegu… pora na małe co nie co i kontynuację treningu w formie kalisteniki…

… zmiana w ćwiczeniach wyglądała niepozornie… dotychczasowy element, który przy małej liczbie powtórzeń nie wylewał znaczących ilości potu, po zwiększeniu ich liczby okazał się niezłym zraszaczem skóry, która pokryła się „brylantyną” ;)…

podziel się ze Znajomymi na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Blip
  • Blogger.com
  • Dodaj do ulubionych
  • Drukuj
  • LinkedIn
  • MySpace
  • Twitter
  • Wykop

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*