Spokojnie, ale i mocniej…

Niedzielny poranek… wczesna, wymuszona, pobudka… kościółek i… pora rozruszać kości na treningu…

… dziś powrót na „oklepaną” trasę, aby, po wczorajszym „wspinaniu”, pobiec spokojniej (co nie znaczy, że „po równym”)…

… dyszka, w równym tempie, minęła szybko, zważywszy na opustoszałe drogi, które sprawiały, iż czujesz jakby „świat stanął w miejscu”… tylko w połowie dystansu, w okolicy kościoła, duży ruch (ze względu na Komunie) i wiesz, że jednak ludzie nie „zaszyli się w domach” i nie odsypiają sobotnich „posiadówek”…

… doczekałem się rozciągania, po którym zacząłem szybciej „przebierać nogami”… na początku dużo za szybko i przez przeszło 600 metrów łapałem zadane tempo… dało się odczuć mocniejsze „parcie” naprzód… jednocześnie większy wysiłek, jak również uczucie „że żyjesz”, a nie „tylko klepiesz” kolejne kilometry…

… przy tym „klepaniu” powracają myśli o jesiennym maratonie i pojawiają się pierwsze pomysły na „taktykę”… jaka będzie docelowo pokaże cały przygotowawczy sezon…

trening_01_maja_2016_biegam_bo_pl

podziel się ze Znajomymi na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Blip
  • Blogger.com
  • Dodaj do ulubionych
  • Drukuj
  • LinkedIn
  • MySpace
  • Twitter
  • Wykop

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*