
Wróciłem… gdzie?, do czego?… do kalisteniki… koniec „opieprzania się”… jeszcze bez wizyty u fizjoterapeuty, lecz postanowiłem rozruszać trochę „tryby” mojego organizmu…
…och, słodkie małe zakwasy… nie sadziłem, iż kiedykolwiek będę się z nich cieszył… jednak, po tak długiej przerwie, mogę stwierdzić, iż „patrzę” na nie z radością… spodziewałem się ich… nie mogło być inaczej…
… wczorajszy trening, na nowo dał mi odczuć „iż żyję”… jeszcze muszę trochę poczekać, aby wrócić do pełnego, wymagającego treningu biegowego… plany mam ambitne… pora powoli je realizować…
… a Wy jakie macie plany na jesienne dni?
Dodaj komentarz