
Rozgrzewka przed biegiem… wpada brat… przywitanie i pytanie… wracasz czy dopiero idziesz na trening?… idę… może bym się z Tobą przebiegł… śmiało… dziś tempo „na wybieganie”, więc sobie poradzisz… decyzja ot, tak i… po ponad roku odkąd ćwiczę, po raz pierwszy jestem na treningu z bratem… biegniemy, ucinając sobie pogawędkę… po 2500 metrach, brat robi nawrotkę, a ja „klepię” drogę dalej…
… trasa mija spokojnie, bez fajerwerków… staram się kontrolować tempo i nie przyspieszać… nie zawsze mi to wychodzi, lecz dziś się nie spinam, ale i też uważam, aby nie przesadzić z „mocą”… przecież to trzeci dzień wybiegania z rzędu…
…powrót jednak okazał się bolesny… zapomniałem zakupić plastry, lecz zdecydowałem pobiec bez nich… decyzja okazała się mieć konsekwencje… pieczenie towarzyszyło mi przez drugą część dystansu, tj. 6 kilometrów, lecz na szczęście skończyło się na bezkrwawych otarciach… taką mam już przypadłość… podobno cześć biegaczy tak ma…
… jutro święto i dzień wolny, więc dopiero w środę będę mógł uzupełnić zapasy… start w Biegu Kurierów już tuż tuż… oby tam ich nie zapomnieć…
…dlaczego o tym piszę?… są takie detale, które, jeśli się o nich zapomni bądź zlekceważy, potrafią uprzykrzyć trening i spowodować niepotrzebny ból… w skrajnych przypadkach, uniemożliwić jego kontynuowanie… każdy coś takiego ma… a Ty?
Aktualizacja z 03 maja…
… wstyd się przyznać, lecz wczoraj zasnąłem przed wieczorną kalisteniką… zdarza się… nawarstwiające się zmęczenie z „rwanych” nocy w końcu wzięło górę… cóż… byle do przodu…
Dodaj komentarz