Hop, hop, hop…

Dziś lekki cross… wybór trasy wypadł na przebieżkę wzdłuż rzeki Kamienicy… a jak się później okazało, ze względu na terenowe warunki  (szczególnie w pierwszej części) okazał się idealny do treningu… pewnie pobiegnę ta trasą jeszcze nie raz…

… zaczynam rozgrzewkę i zaraz do mnie dołącza się deszcz… nie miało kiedy padać tylko teraz – myślę sobie… cały dzień wytrzymało i akurat teraz musiała się zmienić pogoda… trudno… pobiegniemy w asyście deszczu… przynajmniej będzie trochę chłodniej…

… ruszam spod domu, by szybko po przebiegnięciu mostu znaleźć się już nad brzegiem rzeki… z racji padającego deszczu zrobiło się ślisko… dodatkowy element treningowy… nie tylko biegniesz, lecz musisz zwracać uwagę gdzie i jak stawiasz stopę, aby się nie pośliznąć… bieg trochę zakosami omijającymi błotne kałuże… do „uroków” trasy mogę jeszcze na bieżąco zaliczyć ćwiczenie skłonów pod nawisami gałęzi… dodatkowe ćwiczenia w trakcie biegu… raz droga szeroka, raz zwęża się i wije, by w końcu wypaść na usypany z „otoczaków” wał, mający za zadanie walczyć z rwistą, po większych opadach, wodą… bieg po nim to czysta zabawa w znalezienie odpowiedniego miejsca na wstawienie stopy… pełne urozmaicenie, które tak naprawdę cieszy… posuwam się naprzód, aż do momentu, kiedy droga zaczyna kierować się do asfaltu… chcąc uniknąć biegu po nim, odbijam w lewo, jeszcze bardziej zbliżając się do rzeki… a tu co?… nie ma przejścia?… muszę biec trochę w oddali od lini brzegowej… na szczęście za chwilę, ścieżka wyprowadza mnie poniżej wału, na którym byłem wcześniej… można rzec, biegnę korytem rzeki… istna nauka koordynacji ruchów… teren przypomina pole uprawne… skiba za skibą… a ja biegnę w ich poprzek, skacząc jak koza z jednej na drugą… nie mając zamiaru za bardzo zwalniać, nieźle się bawię, szybko analizując na bieżąco, którędy pokonać ten zwariowany odcinek… pod koniec, wybiegam na wał, by kilkudziesięciu metrach z niego zbiec… powtórka z rozrywki… wracam tą samą trasą… myślę już o podbiegach, które za moment mnie czekają i… przez brak ostrożności, zawadzam prawym butem o kamień i hop… leżę na ziemi (z tego co pamiętam po raz pierwszy się wywróciłem, licząc zarówno treningi, jak i zawody), a „zając” uciekł… żwawo się podnoszę… tylko się poobcierałem… lecę dalej do miejsca, w którym będę się „wspinał”…

… mała dygresja… przestało padać i wcale nie jest chłodniej, lecz wręcz parno… zroszona ziemia oddaje ciepło…

… dotarłem… po 6 kilometrach, czeka mnie „z marszu” 8 mocnych podbiegów… nie ma czasu do stracenia… prosta, skręt w prawo, prosta, skręt w lewo, prawo, lewo, prawo, prosta i zbieg… i tak jeszcze siedem razy.. 6… 5… 4… 3… 2… 1… i ostatni… dałem radę… tak rozgrzany i z dotlenioną krwią, wracam na most, by tym razem odbić w przeciwnym kierunku… po drodze, zmiana zwyczajowej trasy (gdy nią biegnę) i ląduję przy obwodnicy, lecz nie uciekam na asfalt, tylko podążam trawiastym poboczem, które od czasu do czasu, zaskakuje mnie dołkami… skręt w prawo i już jestem z powrotem nad rzeką… grunt twardszy, bardziej usłany żwirem i kamieniami… przebiegnięcie przez kładkę i ku mojemu zdziwieniu, spotykam znajomego… rozmawiając, biegniemy chwilę razem… „piątka” na pożegnanie i każdy „leci” w swoją stronę… powrót trochę zmodyfikowaną trasą, która okazała się bardzo zarośnięta, tak że prawie pół kilometra pokonuję „złożony w pół”… po tej mordędze, truchtam dalej, by „wyrobić” zaplanowany dystans… jeszcze  2. kilometrowe „deja vu” po, przed podbiegowym, fragmencie trasy i… koniec biegania na dziś…

trening_11_maja_2016_biegam_bo_pl

… rozciąganie… zasłużony posiłek… wieczorny czas z Rodzinką… coś jeszcze?… kalistenika, czeka… zmęczone mięśnie, pomimo ich pobiegowego rozciągania, skurczyły się i dają o sobie znać… Towarzystwo śpi, więc udaje się „na glebę”… ćwiczenia pomagają na nowo rozprężyć się nogą… na deser „wałkowanie”… zmęczony, ale zadowolony… i o to chodzi…

 

 

podziel się ze Znajomymi na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Blip
  • Blogger.com
  • Dodaj do ulubionych
  • Drukuj
  • LinkedIn
  • MySpace
  • Twitter
  • Wykop

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*