Dziady… z dumą…

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie… zimno będzie (a raczej już jest)… Wieszczu Adamie, to trening będzie…

… wieczór zagęszcza się ciemnością… dawno minęły już „Wiadomości” (dochodzi 21.30)… towarzystwo skłania się ku łóżkom… a Ty przed sobą masz jeszcze wiele minut, aby dać się zmęczyć swoim nóżkom…

… organizm przeszywają dreszcze… należałoby założyć jeszcze sweter, a nie „rozbierać” się więcej… no cóż, na początku trzeba znieść trochę chłodu, aby po drodze nie przegrzać „zaworów”…

… po głowie chodzi: „odpuść” dziś sobie… wahasz się bardzo, bijesz z myślami, ale… tego nie zrobię… ubierasz ciuchy i gnasz na rozgrzewkę, do której zabierasz się, w taką aurę,  jeszcze chętniej…

…słowo się rzekło… pora wyruszać… zakładasz czołówkę i także odblaski, byś nie skończył nocnego treningu, pod samochodem, jako  „placek płaski”…

… trener wieczorne „dotlenianie” przygotował i zabawy biegowe do Ciebie dopasował…

… a po treningu biegowym…

… rymowanki ustępują miejsca powadze, zakrapianej dumą… najtrudniejszy pierwszy krok… najtrudniejsza jest codzienność… codzienne treningi, sam na sam ze sobą… raz pełne radości z samej możliwości pójścia na trening, raz pełne walki o wyjście na trening… i te myśli, kiedy przed oczami stoją obrazy siebie samego wbiegającego na metę… zmęczonego, lecz przepełnionego radością… dla tych chwil (i nie tylko ich), warto przełamywać się każdego dnia…

… jeszcze na deser „pogadanka” z Panem Medrano, trochę „wspinaczki”, wałek i spełnionym można już myśleć o sennej regeneracji… minęła 23… finito…

podziel się ze Znajomymi na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Blip
  • Blogger.com
  • Dodaj do ulubionych
  • Drukuj
  • LinkedIn
  • MySpace
  • Twitter
  • Wykop

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*