
Niby w domu ma być najbezpieczniej… tak też uważałem i w sumie będę uważał dalej, lecz od każdej reguły jest jakiś wyjątek…
… dziś Córeczka zafundowała mi „psikusa”… po porannym spacerze, oczywiście na bosaka, przechodząc przez kuchnię znalazłem „prezent”… w miejscu, w którym się tego nie spodziewałem znalazły się plastikowe klocki, na których stanąłem z pełnym impetem… tak niefortunnie, iż przeciąłem stopę, zdzierając przy tym fragment skóry… tak to Córeczka załatwiła Tacie chwilową niedyspozycję…
… liczę na to, iż w miarę szybko nowa skóra się odtworzy, gdyż teraz „świeże mięsko” uniemożliwia mi bieganie na boso… na chwilę muszę jeszcze bardziej zacieśnić moją relację z sandałami 😉
p.s. ironią w tej sytuacji jest fakt, iż nawet biegając po chodnikach, na których można znaleźć rożne „dziadostwo” (włącznie ze szkłem), przemierzając leśne, bite drogi, nie uszkodziłem w ogóle stóp, tylko zrobiłem to na tzw. „bezpiecznym terenie” czyli w własnym domu…
Dodaj komentarz