A tak… i nijak…

A tak sobie dzisiaj napiszę o tym, że znowu biegłem tą samą trasą, która jak już kiedyś wspominałem, stała się dla mnie monotonna… iż w sumie przez pierwszą połowę trasy biegło mi się „nijak”… że pomimo zmęczonych nóg i odzywającego się kolana, robię swoje i wybieguję kolejne kilometry… iż dziś zacząłem trening trochę inaczej, tzn. pierwsze od zbiegu, a zaraz po nim od krótkiego, lecz mocnego podbiegu… o konsekwencji tej decyzji, tj. przez pierwszy kilometr tętno nie chciało za bardzo wrócić „na swoje miejsce”… że wkurzał mnie sygnał informujący o przekroczeniu zakresu zadanego tętna… o tym, iż wybijało mnie to z tempa biegu… że biegnę „na głodnego” i że ssie mnie w żołądku…. o mocno przeszkadzającym i utrudniającym utrzymanie zarówno tempa i tętna, silnym wietrze… w końcu o tym, iż pomimo dzisiejszego gderania, w głębi serca jestem zadowolony z podjęcia treningowego wysiłku… o przemyśleniach, że jeśli nawet nie zdobędę Mistrzostwa Polski w kategorii Masters (patrz wczorajszy wpis – http://biegambo.pl/spacer-z-glosem-w-tle/), to i tak dla siebie, dzieciaków i żony jestem Mistrzem Świata, walcząc o każdy trening i na każdym treningu…

… to w sumie chyba wszystko już napisałem,  więc kończę…

podziel się ze Znajomymi na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Blip
  • Blogger.com
  • Dodaj do ulubionych
  • Drukuj
  • LinkedIn
  • MySpace
  • Twitter
  • Wykop

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*