W sobotę rano…

Z jednej strony brak regeneracji z drugiej przesuwanie granic zmęczenia… budząc się rano od razu poczułem, iż po wczorajszym mocnym treningu nogi mi jeszcze nie odpoczęły… nie pomogło nawet spanie w uniesionymi nogami… niespełna 12 godzinna przerwa miedzy dwoma treningami zrobiła swoje…

…początkowo, a tak naprawdę do polowy przewidzianego na dziś dystansu, ociężałe nogi wymagały samozaparcia i trochę można by rzec siłowego biegu, gdyż same od siebie nie chciały się rozpędzić… z upływem kolejnych metrów, biegło się trochę lżej i szybciej… ten dodatkowy, w tym tygodniu, sobotni trening, który od dziś ma wpisać się do kalendarza jako stały punkt programu ma w oczywisty sposób zwiększyć moje wybieganie, aby dobrze przygotować mnie do ambitnego, drugiego sezonu biegowego…

… z czego jestem zadowolony?… iż z każdym treningiem przełamuję sam siebie i dzięki wybieganiu moje tętno, przy zwiększonym obciążeniu, utrzymuje się na niskim poziomie…

podziel się ze Znajomymi na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Blip
  • Blogger.com
  • Dodaj do ulubionych
  • Drukuj
  • LinkedIn
  • MySpace
  • Twitter
  • Wykop

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*