
Jak sugeruje tytuł tego niniejszego wpisu, dziś mija dokładnie tydzień odkąd zacząłem regularnie chodzić boso… nie liczę tu pojedynczego akcentu biegowego (czyt.: http://biegambo.pl/jestem-bosy/)…
… cóż mogę powiedzieć?… cieszę się, iż przekułem swoje myśli w czyn… boso, nie znaczy ubogo… tak dawniej, jak również i w dzisiejszych czasach, w niektórych społeczeństwach, postrzegani byli (i są) ludzie chodzący boso… ja tak się nie czuję, wręcz przeciwnie… rozpoczęte doświadczenie „bosego życia” ubogaca mnie na co dzień… jak?… po pierwsze, dosłownie, dodaje „smaczku” każdej wędrowce, podczas której czuję, iż staje się jednością z „środowiskiem”, w którym się poruszam… po drugie, i najważniejsze, stało się wyrazem mojego „chcieć to móc”…
/fot. profil Pani Izabelli Zatorskiej: https://www.facebook.com/izabela.zatorska.9?fref=ts/
… i tego się trzymajmy…
Dodaj komentarz