Siedzę w tym po szyję (uszy)…

Siedzę w tym po szyję (uszy) i to dosłownie… lecz niniejszy zwrot to nie zapowiedź kłopotów, lecz opis mojego dzisiejszego treningu biegowego, który odbył się w… wodzie, a dokładniej w basenie… nawiązując do poprzednich obserwacji, postanowiliśmy z trenerem, iż przez najbliższy czas musimy trochę przyhamować, gdyż mój organizm za szybko wszedł, a raczej nie wszedł (tak to powinno wybrzmieć) w „normalny” tygodniowy kilometraż.. tak to, więc dziś, aby odciążyć stawy pobiegałem sobie w basenie… w myśl porzekadła „pół godzinki dla słoninki „… dwie długości basenu, aby „rozruszać kości”, zanurzam się po szyję (a nawet brodę) i hop… prawa noga, lewa, prawa, lewa oraz naprzemiennie ręka lewa, prawa, lewa, prawa… podsumowując, taki trening to miła odmiana… a może wejdzie na stałe w mój kalendarz?…

podziel się ze Znajomymi na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Blip
  • Blogger.com
  • Dodaj do ulubionych
  • Drukuj
  • LinkedIn
  • MySpace
  • Twitter
  • Wykop

1 Trackback / Pingback

  1. „Na tętno”… | biegam, bo… – moja przygoda z bieganiem

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*