Się porobiło…

Cały dzień na wysokich obrotach… wpadłem i to dosłownie na chwilę do domu… zabawa z dzieciakami, jakiś obiad… trzy godziny ćwiczeń i nocny powrót do domu… choć zmarzłem dziś trochę, miałem chęci „pociągnąć” jeszcze trening biegowy… byłem przekonany, że idę biegać… do czasu… do czasu, kiedy skończyłem kalistenikę… zmęczenie połączone z rozprężeniem, wyższą niż na polu temperaturą oraz zbliżającą się północą, sprawiły, iż podjąłem decyzję, że nie będę już „leciał”… wiele razy biegałem już bardziej zmęczony i o niewiele wcześniejszej porze, lecz zważywszy na czekające mnie dwa, pod rząd, biegowe dni, uznałem, że lepiej (logiczniej) będzie dziś zregenerować się przez sen, a jutro i w niedzielę „wybiegać swoje”… jak w tytule „się porobiło”… niech wyjdzie mi to na dobre…

podziel się ze Znajomymi na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Blip
  • Blogger.com
  • Dodaj do ulubionych
  • Drukuj
  • LinkedIn
  • MySpace
  • Twitter
  • Wykop

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*