Oby wolniej…

To musiało się stać… ledwo zacząłem rozciąganie przed treningiem, deszcz dał o sobie znać, na razie tylko lekko skarpując… czarne chmury, nie wróżyły „suchego” treningu…

… oby wolniej, wołałem do siebie na pierwszych kilometrach… nie przez to, iż nie miałem siły, lecz ze względu, że nogi niosły mnie szybciej niż zakładało zaplanowane na dziś tempo biegu… starałem się zwalniać, gdy tylko mnie ponosiło „poza zakres”…nie do końca się to udało… parę sekund na kilometrze biegłem mocniej, ale… czekałem już na przeszło 3 kilometrowy podbieg, gdzie tempo samo się „uspokoi”…

… zaczęło się… krok po kroku wspinałem się ku podsądeckiej (a raczej „nadsądeckiej” miejscowości)… co rusz, rzucałem okiem na zegarek i kontrolowałem tempo… chciałem utrzymać to zadane i nie zwalniać… nie powiem, nie było łatwo… to samo tempo na „tradycyjnej, oklepanej” mojej trasie nie sprawiało kłopotu… tu musiałem się napracować i to dosłownie rękami… wspomaganie, wyraźnymi wymachami ramion, ułatwiało utrzymanie tempa… oj, czułem dziś jak pracuje brzuch i przepona… trochę „przypaliło” mięśnie, ale było warto… dałem radę… po drodze wskazania zegarka trochę „mieszały” z ocenieniu aktualnego tempa… z jednej strony wskazywał średni, przypuszczalny czas na dany kilometr, z drugiej pokazywał co jakiś czas tempo na krótkim odcinku… raz, iż za szybko (nie chcesz wtedy zbytnio zwalniać, wszak biegniesz pod górę i nie będzie łatwo na nowo się rozpędzić), raz, iż o parę sekund za wolno – wtedy przyspieszasz i… kółko się zamyka…

… przyszła pora na zbieg… tu również starałem się wyhamowywać, aby trzymać się ustaleń treningowych… ważne, aby wyrobić sobie nawyk utrzymywania stałego tempa, bez względu na niwelację terenu (oczywiście bez przesady i z rozsądkiem)… jeszcze 1,5 km w miarę po płaskim i kończę zadowolony, mimo wciąż nieustępującej mżawki…

p.s. pisząc powyższe kilka słów, z perspektywy paru godzin opóźnienia w stosunku do treningu biegowego i kalisteniki, cieszę się, iż zdecydowałem się biegać dziś zaraz po pracy (a kusiło mnie, aby „przerzucić” trening na godziny wieczorne)… dlaczego?…w chwili, gdy dzielę się z Wami swoim treningiem, pada śnieg… nie ma jak „biały” zbliżający się początek maja… ciekawe co będzie się działo w piątek na kolejnym biegu…

… a tak wygląda profil dzisiejszej trasy…

trening_27_kwietnia_2016_biegam_bo_pl

podziel się ze Znajomymi na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Blip
  • Blogger.com
  • Dodaj do ulubionych
  • Drukuj
  • LinkedIn
  • MySpace
  • Twitter
  • Wykop

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*