
Można rzec, iż miałem dzień wrażeń… wrażeń sportowych… tym razem głównie w charakterze kibica, lecz nie tylko (ale o tym za chwilę)…
… Sądecka Dycha, w której nie uczestniczyłem, jako zawodnik, ze względu na niewyleczona kontuzję 🙁 zmieniła mnie w czynnego kibica ;)… przy wsparciu najbliższej Rodziny „rozbiliśmy” obóz przy wiadukcie „kończącym” ul. Węgierską w Nowym Sączu… niezapowiedziane wsparcie na trasie, umiliło start mojemu Bratu, Kuzynowi i kilkorgu Znajomych… we mnie natomiast pobudziło chęć biegu, pomimo wymuszonej, już przeszło 6. tygodniowej przerwy w sportowej aktywności… stąd też „będąc w pełni władz umysłowych” uległem temu niezdyscyplinowanemu głosowi, któremu codziennie tłumaczyłem, iż dopóki nie będę „pewny nóg” nie będę biegał… i w sumie dotrzymałem słowa, gdyż…
… dziś pod wieczór wyruszyłem na krótki (2 km.) rekonesansowy trucht… powtórzę trucht… lecz dla odmiany boso… a dlaczego bez obuwia?… gdyż miał być to początek nowej przygody oraz mały sprawdzian przed nowym wyzwaniem… o co chodzi?… wkrótce się dowiecie… cierpliwości…
… a jak wrażenia po tej odmiennej formie aktywności?… cudowne… kontakt z podłożem na 100%… kontakt, który nie wybacza błędów… kontakt, który ma przyczynić się do poprawy techniki biegowej… ty i droga, po której biegniesz stanowicie jedność… jakby to nie brzmiało patetycznie, jest prawdą… śródstopie szukające odpowiedniego (czytaj: czystego) miejsca na odbicie się od podłoża… nieustanne kontrolowanie trasy, aby „w coś nie wdepnąć”… tu mogę nadmienić, iż lepiej i bezpieczniej (dla stóp) biegnie się po jezdni niż po chodniku…
… jakieś wnioski?… oczywiście… po pierwsze, wyleczyć to „dziadostwo”, które się do mnie przyplątało i zmusiło mnie do przerwy… poza tym, dużo pracy przede mną, aby wzmocnić łydki i Achillesa… by stopniowo zwiększać dystans i szybkość… poprawić technikę biegu… nie mniej jednak, zapowiada się wspaniała przygoda, do której niebawem zaproszę i Ciebie…
… dobrej nocy…
Dodaj komentarz